Programy na zaliczenie
Ostatnio był wpis, że lada dzień zaczyna się sesja więc dzisiaj poniekąd kontynuuję temat i mówię parę słów o stałym elemencie towarzyszącym końcowi semestru na kierunkach związanych z informatyką. Mowa o kupowaniu/sprzedawaniu lub wymienianiu się programami zaliczeniowymi.
Każdy kto studiuje informatykę wie, że praktycznie co semestr pojawiają się większe bądź mniejsze zadania związane z napisaniem jakiejś aplikacji. Jeśli jest to większy projekt to naturalną koleją rzeczy ma się na niego cały semestr, jeśli są to mniejsze programy wtedy albo robimy je na bieżąco, albo coś zawalamy i zostawiamy właśnie na taki okres jak teraz.
Są do zrobienia programy więc siadamy i robimy programy, prawda? No nie zawsze prawda. Praktycznie co semestr czy to wśród znajomych czy to na formach związanych z programowaniem pojawiają się osoby, które w zamian za zapłatę czy to pieniężną czy to w innej formie (przysłowiowa „flacha” ;) ) proszą o zrobienie za nich zadań, które wymaga prowadzący.
No i w tym momencie jest dylemat – robić i mieć kilka zł na piwo czy nie robić? Jeśli zarabiasz wielokrotność średniej krajowej to oczywiście odpowiedź jest prosta, Twój czas poświęcony na uruchomienie komputera jest droższy niż może Ci taki student zaproponować, bo zwykle ceny dochodzą do max kilkuset złotych. Ale jeśli jesteś studentem i zarabiasz co najwyżej jako junior developer to być może pojawia Ci się w głowie myśl „a machnę w godzinkę to zadanie to wpadnie stówka”. Tylko właśnie, czy to zwykły biznes i po prostu wykonujesz usługę, za którąś ktoś płaci? Czy może to jednak dawanie szans na dyplom komuś, kto po prostu ma więcej pieniędzy? Niech pierwszy rzuci klawiaturą ten, który nigdy nie zrobił nikomu zadania za pieniądze, flaszkę, przysługę. Pomijam tutaj oczywiście pomaganie drugiej osobie w napisaniu tego nieszczęsnego programu, bo jeśli ktoś się angażuje i sam dąży do rozwiązania, ale potrzebuje informacji, jakiegoś nakierowania na właściwy tor to są to po prostu korepetycje i tyle.
Nie odpowiem tutaj jednoznacznie czy powinno się takie zlecenia brać czy nie bo to kwestia indywidualnego podejścia, ale powiem tylko, że robiąc to sami obniżamy wartość dyplomu z uczelni. Bo jeśli są osoby, które podejmują się wykonania to ci, którzy wolą zapłacić nie będą mieli problemu przy szukaniu wykonawcy. A skoro będzie to proste to czemu np. przyszły pracodawca nie mógłby pomyśleć „mógł 'kupić zaliczenie’, nie ma co patrzyć na ten dyplom, po prostu mu test zrobię”. Wracając do tego, który płaci to skoro raz udało mu się zdać przedmiot po prostu płacąc komuś za gotowe zadanie to czemu by nie spróbować za pół roku? Zawsze to więcej czasu na piwko.
Dlatego jeśli jakkolwiek obchodzi Cię czy dyplom, który dostaniesz będzie miał jakąś większą wartość i nie chcesz żeby w pracy pojawiły się osoby, które w taki sposób zdały chociaż część przedmiotów, a teraz co prawda przeszły rekrutację, ale ciągle o coś banalnego bezsensu pytają to zastanów się czy warto. Jeśli nie przymierasz głodem lub nie masz nagłych wydatków to te 100zł może nie jest tego warte? No i pamiętaj, jeden, który zdał płacąc za gotowce to jeden więcej marudzący potem w telewizji i internecie, że w Polsce nawet po studiach nie ma pracy ;)
Leave a Comment