Wersja beta klienta Steam na Linuxa
Ten koniec świata chyba faktycznie za kilka godzin nastąpi… A sądzę tak dlatego, że stała się rzecz niewyobrażalna, chociaż przewidywana przez wielu, mianowicie dzisiaj w moje ręce (a właściwie to na mój dysk) trafiła otwarta wersja klienta popularnej platformy do gier Steam przystosowana dla systemu Linux. Cały czas ciężko mi uwierzyć, że doczekałem się tego momentu. A ponieważ nie samym programowaniem człowiek żyje dlatego w tym poście powiem co nieco o nowym-starym tworze firmy Valve.
Na początek komputer, na którym zainstalowałem Steama:
Procesor: Intel i5-2550K @4,2GHz
Pamięć RAM: 8GB DDR3
Karta graficzna: AMD Radeon HD7870
System: Linux Ubuntu 12.04 64-bitowy
Może zacznę od instalacji. Ta pod Ubuntu nie jest trudna i poradziłby sobie z nią nawet mniej zaawansowany użytkownik. Wystarczy pobrać plik .deb z odpowiedniej strony i uruchomić go. Gdy włączy się Centrum Oprogramowania Ubuntu pozostaje tylko wybrać „Zainstaluj” i już po chwili mamy linuxowego klienta Steama na dysku, gotowego do działania. Wersja beta nie ma jeszcze interfejsu w języku polskim, jednak nie jest to dużym problemem. Pierwsze co rzuca się w oczy to korzystanie częściowo z domyślnej ubuntowej czcionki, która o ile dobrze wygląda jako całość w systemie to jednak nie za bardzo pasuje do produktu Valve, zwłaszcza po przesiadce z windowsowej wersji Steama. W głównym oknie widać dostępną opcję „Big Picture”, która została niedawno udostępniona wszystkim użytkownikom. Sprawdziłem i działa ona tutaj tak samo sprawnie jak na systemie Microsoftu.
Dobra, nie ma co się rozwodzić nad wyglądem menu, w końcu jest ono takie samo jak na windowsowym odpowiedniku, poza tym nie jest to finalny produkt i zawsze mogą jeszcze coś zmienić. Przejdźmy zatem do meritum czyli do gier.
Pierwszy zgrzyt jaki się pojawił zaraz po uruchomieniu i aktualizacji, która właściwie była pobieraniem całego klienta bo ważyła 110MB, był problem z grą Limbo. Kiedy wybrałem „Install” program od razu pokazał, że zainstalował grę, jednak nie dało się jej uruchomić, wyświetlany był jedynie błąd, ale uznałem, że winę za to ponosi zainstalowanie tej gry już wcześniej, bez pośrednictwa Steama. Usunięcie poprzedniej wersji i próba ponownej instalacji nie pomogły. Jednak po tym jak problem wystąpił również przy grze Psychonauts jestem pewny, że to wina testowej wersji programu.
Niezrażony tym problemem spróbowałem ponownie. Ponieważ mam nie za szybki internet dlatego z listy dostępnych w mojej bibliotece gier wybrałem inną, również nie ważącą za dużo, a mianowicie World of Goo. Po chwili pobierania, instalacji i w końcu uruchomieniu tej produkcji zostałem tym razem zaskoczony pozytywnie. Linuxowa wersja gry wygląda lepiej niż jej odpowiednik na Windowsa, a przyczyną takiego stwierdzenia jest fakt, iż pod Ubuntu World of Goo uruchamia się w pełnej rozdzielczości ekranu, albo przynajmniej z zachowaniem proporcji czyli 16:10, czego nie ma pod Windowsem, gdzie gra wyświetlana jest w proporcjach 3:4 i ma po bokach czarne paski, w dodatku jest nieprzyjemnie rozmyta. Plus dla Linuxa.
Jak wspomniałem na początku wpisu, mam kartę od AMD. Karty tego producenta nie cieszyły się dużym uznaniem wśród użytkowników Linuxa głównie za sprawą potraktowanych po macoszemu, w stosunku do windowsowej wersji, sterowników. Jednak ostatnimi czasy można zauważyć już pewną poprawę w tej kwestii, dlatego w tym wpisie nie mogło zabraknąć testu gry 3D, w końcu chcę pokazać, że system z pingwinem w logo też może być maszyną do grania. Jako obiekt testowy wybrałem, również znajdującą się w mojej bibliotece, grę Amnesia: The Dark Descent. Ktoś mógłby zapytać dlaczego nie wziąłem np. darmowego Team Fortress 2? Powód jest banalnie prosty, gdybym miał czekać aż pobierze mi się ta ważąca 10GB gra to ten tekst mógłbym opublikować zapewne dopiero grubo po nowym roku :D
Tak więc udało mi się ściągnąć Amnesię. Po zainstalowaniu we wszystkich ustawieniach dotyczących grafiki w grze wybrałem maksymalne wartości i włączyłem rozgrywkę. Cóż, gra nie jest jakoś super wymagająca, pomimo kilku fajnych efektów, dlatego zapewne nikogo nie dziwi jeśli napiszę, że nie było żadnych problemów z płynnością działania. Ale tutaj ważniejsze dla mnie było pokazanie, że normalna gra 3d może bez problemu chodzić pod Linuxem.
Jak już tak odpalam kolejne dziwne gry to może wspomnę też o bazie dostępnych tytułów. Co prawda na sklep rzuciłem tylko okiem, ale mogę powiedzieć, że jest nie najgorzej, chociaż przy wersji finalnej mam nadzieję na więcej. Z 44 gier, które posiadam w swojej bibliotece większość stanowią produkcje kupione w ramach Humble Indie Bundle, a jak ktoś zna tą akcję, to wie, że gry tam sprzedawane zawsze mają wersję linuxową. Dlatego trochę mnie zdziwiło, że z pośród >20 posiadanych przeze mnie gier, których twórcy już dawno stworzyli wersję pod Pingwina tylko 11 jest dostępne na Steamie. Ale to można tłumaczyć koniecznością przystosowania ich do współpracy z platformą Valve. Bardziej zdziwił mnie jednak brak Left 4 Dead 2, która była pierwszą grą jaka została uruchomiona przez Valve w ramach pierwszych testów wewnętrznych.
Na koniec tylko dodam, że w trakcie kilku godzin testowania, klient Steama parę razy się zawiesił na amen, np. przy próbie aktywacji nowej gry, tylko brutalne wyłączenie pomagało, raz nawet potrzebny był restart systemu. Ale m.in. po to robione są beta testy, aby takie sytuacje wyeliminować w finalnym produkcie i ściągając nieukończoną wersję klienta Steama musiałem być przygotowanym na tego typu sytuacje. Uważam jednak, że wszystko zmierza w dobrym kierunku i być może w końcu Linux zacznie być lepiej wspierany przez producentów sprzętu i zauważany np. przez twórców „dużych” gier.
Leave a Comment