Czy jestem zadowolony ze swojej pracy?
Odkąd rozpocząłem swoje życie zawodowe zawsze pracowałem jako programista. Jest to zawód, z którym jestem związany od zawsze. W momencie pisania tego tekstu mam na liczniku około 10 lat pracy zawodowej.
Jednak dużo wcześniej próbowałem również swoich sił w tej materii po prostu ucząc się programowania, poznając tajniki tej profesji. Chociaż na samym początku nawet nie wiedziałem, że jest to faktycznie jakiś konkretny zawód. Po prostu wiedziałem, że są ludzie, którzy budują programy, z których ja korzystam.
I jesteśmy tu i teraz – w roku 2024 – z tymi moimi dziesięcioma latami doświadczenia zawodowego. Czy po takim czasie mogę powiedzieć, że jestem zadowolony ze swojej pracy?
Żeby na to odpowiedzieć, warto by było najpierw określić czym to zadowolenie właściwie miało by być.
Na potrzeby tego tekstu przyjmijmy, że zadowolenie z pracy będę rozpatrywał na kilku płaszczyznach.
Po pierwsze, mogę określić czy jestem zadowolony z formy pracy jaka stoi za zawodem programisty i za tym jak ta forma pracy wygląda u mnie obecnie.
Po drugie, mogę określić swoje subiektywne zdanie na temat stosunku ciężkości pracy do wynagrodzenia.
Po trzecie, myślę, że zadowolenie z pracy mogę też „mierzyć” poprzez subiektywną opinię na temat tego jak praca dopasowuje się do mojego stylu życia, jak dużo pochłania mojej energii i jaki ma wpływ na moje samopoczucie.
I właściwie ta ostatnia płaszczyzna jest tutaj najważniejsza. Dlatego zajmiemy się nią na samym końcu.
Forma pracy
Pod pojęciem formy pracy mam na myśli nie to, jak wygląda moja umowa z pracodawcą czy coś takiego. Mam tutaj na myśli to, w jaki sposób pracuję.
Przykładowo formą pracy osoby przy taśmie produkcyjnej w fabryce jest codzienne dojeżdżanie do zakładu pracy na dokładnie ustaloną godzinę. Ma on zwykle z góry określone wymagania co do stroju roboczego. Wykonuje pracę, która jest z góry zaplanowana i mocno powtarzalna. Ale jednocześnie wraca do domu i jeżeli tylko jest tego typu człowiekiem, to może przestać myśleć o pracy. Po prostu jest to jakiś 8-godzinny blok w jego planie dnia.
No i w przypadku bycia programistą ta forma pracy wygląda tak, że w zależności od tego gdzie pracuję, to albo do tego biura chodzę albo nie. Godziny pracy też zwykle są w miarę elastyczne. W dodatku jest szansa na zmienianie otoczenia, np. raz pracując w pokoju do pracy, innym razem pracując na wspólnej przestrzeni, a przy pracy zdalnej idąc chociażby do kawiarni albo coworkingu.
Obecnie w moim przypadku pracuję praktycznie całkowicie zdalnie. W dodatku dzięki zarobkom mogliśmy sobie z żoną pozwolić na mieszkanie, w którym mam osobny, całkiem spory, pokój tylko do pracy. Ale w razie potrzeby mam też możliwość pójścia do biura i pracy stamtąd.
W dodatku moje godziny aktywności zawodowej aktualnie określam głównie ja sam. Tzn. jest kilka sztywnych punktów, w postaci wbitych w kalendarz spotkań i ceremonii. Jednak pomiędzy nimi, to ja mam dużą decyzyjność co do tego, czy teraz siedzę nad zadaniem, czy robię sobie przerwę. Kwestia dogadania się z pozostałymi członkami zespołu.
I taka forma pracy zdecydowanie mi odpowiada. Na pewno wymaga ode mnie poświęcenia większej ilości zasobów, chociażby po to, żeby jednak jakoś przyjemnie urządzić sobie domowe biuro. Do tego kawa czy woda są już w moim budżecie, a nie na koszt firmy. Ale to są tak naprawdę szczegóły, które nie mają znaczenia.
Elastyczność pod tym względem jest dla mnie zdecydowanie plusem i doceniam ją. Zwłaszcza kiedy mam porównanie, pracując kiedyś z biura, a teraz pracując zdalnie i właściwie w dowolnych godzinach. Jeżeli projekt jest prowadzony w miarę ok (serio, nie musi być prowadzony perfekcyjnie, żeby to działało), to kompletnie nie widzę powodu, żeby ponownie marnować czas i energię na dojazdy do biura, które jedynie zwiększają moją frustrację.
Dlatego pod względem formy pracy jestem jak najbardziej zadowolony ze swojej pracy.
Obciążenie vs zarobki
Kolejny aspekt, czy też perspektywa spojrzenia na pracę, to kwestia stosunku zarobków do ciężkości pracy, do obciążenia pracą.
Na pewno pierwsza myśl, która przychodzi do głowy to to, że taki stosunek jest bardzo, bardzo korzystny w przypadku programisty.
I faktycznie mogę powiedzieć, że jest to pozytywna relacja. Jednak tutaj też trzeba spojrzeć na dodatkowe czynniki. Bo oczywiście, że obciążenie fizyczne jest na bardzo niskim poziomie, przynajmniej dopóki potrafimy zadbać o podstawowe zasady BHP, albo po prostu zdrowy rozsądek.
Bo wbrew pozorom, siedzenie non stop przez 8h, brak dodatkowej aktywności, ciągłe skupienie wzroku i postawy na jednym zadaniu, albo zarywanie nocy, bo coś chcemy dokończyć, są naprawdę wyniszczające dla organizmu pod względem fizycznym. Oczywiście nie będą to uszczerbki na zdrowiu takie jak u osób pracujących fizycznie, ale mogą być po prostu inne, niekoniecznie lżejsze. Więc to fizyczne obciążenie pracą programisty w bardzo dużym stopniu zależy od samego programisty, ale też od szefa czy firmy, bo jeżeli wymuszają taki styl pracy, np. pozwalają albo wręcz naciskają na maratony spotkań, gdzie nie ma czasu nawet na przerwę, albo kontrolują czy non stop siedzimy nad zadaniem, to przyczyniają się do fizycznego zużycia pracownika.
Pod tym względem jednak jestem w tym momencie na całkiem niezłej pozycji. Zwłaszcza odkąd pracuję zdalnie i mam chociażby kawałek ogródka przy domu. Możliwość robienia sobie przerw i brak kontroli nad tym czy siedzę od 8 do 16, czy może od 7 do 13 i potem od 14 do 16, powodują, że na pewno nie mam tego obciążenia fizycznego narzuconego przez pracodawcę. W dodatku ćwiczę, zmieniam pozycję, podnoszę biurko, w trakcie spotkań na słuchawkach często chodzę po domu itp.
Więc pod tym względem, w obecnym momencie (bo w poprzednich latach bywało różnie) obciążenie fizyczne względem zarobków mam dobrze ułożone.
Jednak wspomniałem tutaj o zarywaniu nocki, żeby coś dokończyć. I to jest to drugie obciążenie pracą, które jest właściwie wspólne dla większości zawodów polegających mocno na pracy koncepcyjnej, łączeniu informacji, rozwiązywaniu problemów. Bardzo, ale to bardzo trudno jest nam wyjść mentalnie z pracy i kompletnie zapomnieć o tym co robiliśmy i zapomnieć o problemie jakiego nie udało się rozwiązać przed końcem dnia pracy.
Oczywiście nie twierdzę, że nie jest to możliwe, jednak jest trudne. I mówiąc tylko o sobie, mogę z pełną świadomością przyznać, że sam nie potrafię i chyba nigdy nie potrafiłem w pełni wyjść z pracy mentalnie. Przez co zawsze część mojej głowy pracuje, rozwiązuje coś w czasie, za który nikt mi nie zapłaci.
I pod tym względem uważam, że praca programisty, zwłaszcza takiego bardziej zaangażowanego, bardziej pasjonata, jest średnia jeżeli chodzi o zadowolenie z niej. Bo nawet jak uważam, że programowanie to moja pasja, to jednak ta pasja, siedząc mi non stop w głowie, powoduje, że brakuje mi przestrzeni na inne aktywności. Nie mogę się w pełni skupić na sobie, na rodzinie, a tym bardziej na odpoczynku.
Wszystkie programy well-being oferowane przez firmy, jakieś aktywności teoretycznie pozapracowe itp. totalnie mijają się moim zdaniem z celem. Bo problem tutaj leży bezpośrednio w człowieku i żadna aktywność firmy nie pomoże, bo właśnie chodzi o to, żeby od tej firmy się oderwać po skończeniu wymaganych godzin, albo wymaganego zadania. Więc firma nie może tutaj wchodzić i ze swojej strony czegoś zaproponować.
Dlatego pod tym względem oceniam swoją pracę tak średnio. Myślę, że zabiera mi dużo przestrzeni osobistej w głowie i dosyć mocno mnie obciąża. Nie mówię, że każdy programista tak ma. Mówię jedynie o swoim przypadku. Na pewno tego nie mogę ocenić jako pozytywnego punktu w swoim zawodzie i swojej sytuacji.
Wrażenia ogólne
No i nareszcie punkt ostatni, czyli jak ogólnie oceniam to zadowolenie patrząc na pracę pod względem jej dopasowania do mojego stylu życia i pochłanianej energii.
Właściwie ten punkt jest kompilacją dwóch poprzednich.
Pod względem dopasowania pracy do mojego stylu życia, zdecydowanie mogę powiedzieć, że jest blisko bardzo dobrego dopasowania. Gdyby jeszcze zmniejszyć ilość obowiązkowych spotkań i aktywności o konkretnych godzinach to byłbym skłonny przyznać, że bardzo lubię to co robię.
Bardzo ważne jest dla mnie to, że w momencie kiedy mam gorszy dzień, to mogę zacząć później, albo zrobić sobie długą przerwę, wprost nawet o tym mówiąc osobom z zespołu i nie ma z tym żadnego problemu. Znowu w dni kiedy mam peak aktywności i masę motywacji od samego rana, to wlatuję w kod od 5-6 rano i bardzo wcześnie mam załatwioną robotę. No i właśnie gdyby tylko nie te spotkania po godzinie 10:00…
Jednak nawet mimo tych drobnych niedogodności nie wyobrażam sobie teraz odejścia od takiego stylu życia.
Być może wynika to z jakichś moich zaburzeń, rozdrażnienia, potrzeby częstego zmieniania focusu. Ale po prostu czuję dużo większą wolność osobistą mogąc w taki sposób dopasowywać dzień pracy, do rytmu mojego dnia.
Oczywiście, są momenty kiedy trzeba bardzo mocno przycisnąć i taka frywolność w dobieraniu momentów, kiedy siedzę przy komputerze, nie jest możliwa. Czasem trzeba ugasić jakiś „pożar”, omówić ważny temat, spotkać się z klientem itp.
Ale dopóki są to epizody, a nie codzienność, to wpisuję to na poczet swego rodzaju podatku od luksusu.
Myślę, że zasada, że człowiek bardzo szybko przyzwyczaja się do dobrego sprawdza się również w tym przypadku. Ale muszę przyznać, że jest też dla mnie bardzo dobrym motywatorem do działania. Bo wiem, że jeżeli nie będę się rozwijał, nie będę szukał nowych sposobów na zaspokojenie swoich potrzeb finansowych, albo nie uniezależnię się na tyle, żeby móc odrzucać oferty pracy, to jest duża szansa, że trafię jednak z konieczności do firmy, gdzie takich wygód, jak w tym momencie, nie będę miał.
Drugi aspekt to subiektywny wpływ pracy na moje codzienne zasoby energii. I w tym przypadku, tak jak wspominałem, jest już gorzej. Dosyć często praca programisty wysysa ze mnie dużo energii.
Ale wiesz kiedy tej energii wysysa najwięcej? Podczas ciągnących się w nieskończoność bezsensownych spotkań i w momencie kiedy nie wiadomo co robić, bo wszystko jest tak zagmatwane i nieprzygotowane, że nawet nie do końca wiadomo co teraz jest do zrobienia.
Takie sytuacje mnie najmocniej obciążają, dlatego staram się je jak najmocniej eliminować. Co niestety wymaga jakichś zasobów asertywności i samozaparcia.
Więc w sumie jest to dobry znak dla mnie, że mając konkretne zadania i będąc „w gazie”, nie czuję, że tracę energię. Oczywiście, że po kilku godzinach jestem zmęczony, ale jest to zupełnie coś innego niż bycie wyprutym z energii i chęci do dalszego działania.
Dlatego jeżeli o to chodzi, to muszę przyznać, że taka praca jak najbardziej jest dla mnie na tak.
Podsumowanie
Podsumowując, jeżeli miałbym ocenić zadowolenie z obecnej pracy w skali szkolnej, to dałbym jej -4.
Może się wydawać, że to w sumie mało, względem tego jak brzmiał cały powyższy tekst. Jednak to całodniowe obciążenie głowy jest tutaj dla mnie bardzo istotnym czynnikiem, przez co chyba najbardziej obniżam całkowitą ocenę.
Drugim aspektem są te wysysające energię momenty. Bo nie opowiadam w tym tekście o pracy programisty jako takiej, a o mojej aktualnej sytuacji. I dla mnie właśnie obecność tych momentów, kiedy czuję jak bezsensownie tracony jest czas, jest dla mnie zauważalna.
Kolejny etap, który chciałbym osiągnąć to bycie przedsiębiorcą w pełnym tego słowa znaczeniu. Ale dopóki tego etapu nie osiągnę, to mimo wszystko przyznaję, że pracowanie jako senior programista jest na ten moment najlepszym możliwym wyborem, przynajmniej w kontekście dotychczasowego pracodawcy i obecnych projektów.
I wiem, że bycie przedsiębiorcą oznacza dużo więcej spotkań, rozmów, wytężonej pracy i jest to ciągłe myślenie o firmie. Jednak w tym przypadku myślę i pracuję na własny rachunek. I zrobienie czegoś będzie miało bardziej długofalowe konsekwencje niż zamknięte zadanie, po którym po prostu mogę wziąć kolejne zadanie do zamknięcia.
Ale to może kiedyś. Na razie korzystam z tego co mam. Najlepiej jak potrafię.
A Ty, jak czujesz się ze swoją obecną pracą?
Leave a Comment