Boiling Frogs 2019
Od piątku do niedzieli byliśmy kilkunastoosobową grupą we Wrocławiu aby w sobotę uczestniczyć w konferencji Boiling Frogs. Odbywa się ona we Wrocławskim Centrum Kongresowym przy Hali Stulecia. Dzisiaj chcę się z Wami podzielić kilkoma informacjami i przemyśleniami po tym wydarzeniu.
Czasami trzeba coś naprawić
Pierwsze co mi się rzuciło w oczy po przejrzeniu listy prezentacji i uczestnictwie w nich to motyw przewodni. Nie wiem czy to planowany zabieg czy zbieg okoliczności ale większość prelekcji kręciło się wokół ogólnie pojętego naprawiania problemów jakie powstały w kodzie albo projekcie. Było o pracy z zastanym kodem, o refaktoryzacji, o skuteczniejszym zbieraniu wymagań, o tym co może pójść nie tak przy komunikacji mikroserwisów.
Moja droga
Początkowo planowałem przemieszczać się pomiędzy ścieżkami wykładowymi. Jednak ostatecznie zostałem na wszystkich wykładach w największej sali. I w sumie nie żałuję, bo w tej ścieżce było kilku prowadzących z Bottegi, którzy przynieśli sporo wiedzy. Pozostałe tematy, w innych ścieżkach, którymi wstępnie byłem zainteresowany okazały się bardzo słabe wg kolegów, którzy się na nie udali.
Eventy od klienta
Najlepsza prelekcja na jakiej byłem to była ta prowadzona przez Sławka Sobótkę. Prezentacja była na temat event stormingu. I po tym jak Sławek to przedstawił, mimo, że miał ograniczony czas, nie dziwię się dlaczego ich firma szkoleniowa jest tak uznana na rynku. Jeżeli ktoś nie kojarzy tematu to w skrócie chodzi o wyrwanie od klienta wszystkich informacji, które zataił uznając je za mało istotne. Następnie chodzi o zamienienie ich na zdarzenia, czynności itp. Spotykamy się z klientem i dyskutując o tym jak ma działać system zadajemy pytania „a co jeżeli?” i „co w tym wypadku się stanie?”. Po czym naklejamy karteczki na tablicę. A klient widzi to i narzeka, że źle zrozumieliśmy i tłumaczy dokładniej o co mu chodziło.
Po staremu
Kolejna prezentacja, która mi się podobała dotyczyła pracy z zastanym kodem. Daniel Pokusa w ciekawy i dający do myślenia sposób przedstawił dlaczego chęć wchodzenia w projekty pisane od podstaw nie ma sensu i wywołuje jedynie wypalenie zawodowe. W skrócie chodziło o to, że dopiero dojrzałe projekty dają programiście wyzwania. Bo pisząc wszystko od zera mamy dowolność w podejmowaniu decyzji. Dodatkowo możemy zaprojektować wszystko tak żeby nam pasowało.
Jednak jeżeli wchodzimy w duży działający system to zaczyna się walka. Musimy wykazać się sprytem i wiedzą żeby wpasować nowe rozwiązanie w coś co od lat działa i działać musi. Przedzieramy się przez kod jak przez dziką dżunglę. Jesteśmy zdobywcami. Ratujemy system od wymarcia łatając to co jest, dodając nowe i poprawiając wydajność. W projekcie, który startujemy od nowa tego wszystkiego nie ma. Robimy nudną aplikację wg znanych nam standardów dopasowując ją do aktualnych wymagań. Dopiero zespoły, które ją przejmą trafią na wyzwania jakie im pozostawiliśmy.
Po godzinach
Po zakończeniu konferencji odbyło się też afterparty w jednym z lokali niedaleko rynku. Open bar i fajne miejsce zachęciły spory tłum programistów do pozostania dłużej na mieście. Sam wróciłem wcześnie do wynajętego mieszkania bo przeziębienie jednak nie dało mi spokoju.
Cały wyjazd uważam za udany. Konferencja dostarczyła sporo nowej wiedzy, a to co działo się przed i po pozwoliło się zintegrować naszemu zespołowi.
Jeżeli w Twojej firmie nie ma kultury jeżdżenia na konferencje to polecam spróbować przekonać managerów, że warto wyrwać trochę budżetu na ten cel. Przynajmniej raz w roku ;)
Hej. Rzeczywiście coraz więcej prezentacji o problemach.
Czyżby programiści z Polski już weszli na etap, że kod udało się wdrożyć. Tylko co dalej…
Na to wygląda. Dla mnie to w sumie nie problem, wręcz zaleta, bo powoli nudzą mnie ciągle nowe projekty albo stare projekty, które tylko trzeba podtrzymać przy życiu dopóki nie umrą niedługo. A lubię poprawiać to co nie do końca działa i szukać np. optymalizacji albo miejsca na usprawnienia.