Po drugiej stronie rozmowy rekrutacyjnej
Do niedawna na rekrutacji pojawiałem się jedynie jako kandydat, którego ktoś przepytywał z wiedzy i doświadczenia. Jednak w ostatnim czasie dane mi było wziąć udział w rekturacji jako osoba po drugiej stronie – to ja zadawałem pytania.
Jak do tego doszło?
Być może nie wszysycy wiedzą ale osoby na rekrutacji w firmie, poza kimś z działu HR, to często po prostu zwykli pracownicy. Nie jest to ktoś specjalnie wybrany czy nie jest to też ciągle ta sama osoba (chociaż wąska grupa już się prawdopodobnie zawsze powtarza).
W moim przypadku dodatkowo nie byłem nawet zaangażowany w projekt do którego miałem przepytywać kandydata. Ot po prostu pracowałem akurat z technologiami, z których trzeba było kogoś przepytać. Wyglądało to w ten sposób, że kolega PM napisał do mnie, że frontendowcy od niego z zespołu są na urlopie, a kandydat przychodzi. Jako, że ostatnimi czasy z Angularem pracuję i nawet szkolenie z tego prowadziłem to uznali, że mógłbym pomóc. Jako, że robota raczej niezbyt ciężka więc i głupio odmówić. Więc się zgodziłem przyjść.
W końcu jak człowiek nie spróbuje to się nie dowie czy warto. Poza tym to dosyć ciekawe doświadczenie, Nawet w kontekście własnych przyszłych rozmów bo od teraz będę wiedział jak się czuje osoba, która mnie przepytuje.
Od drugiej strony
Akurat ta rozmowa była prowadzona na Skypie. Kandydat nie mógł tego dnia pojawić się na miejscu, a zespołowi się śpieszyło. Żaden problem. Poszliśmy do salki i kolega wdzwonił się ze swojego laptopa.
Przed spotkaniem jeszcze popytałem kolegów, którzy rekrutacje prowadzili już kilka razy o co mógłbym zapytać. Dodałem do tego pytania, które przyszły mi w ostatniej chwili do głowy i poszedłem.
Osobom, które przychodzą na rekrutację w roli kandydata powiem od razu – rekruter też się może stresować i obawiać, że nie jest dobrze przygotowany. Jako, że nigdy wcześniej rozmowy nie prowadziłem to czułem się jakbym to ja szedł na jakiś egzamin. Niby coś tam wiem, coś tam chcę powiedzieć, ale jak to wyjdzie to nikt nie ma pojęcia.
Ostatecznie wyglądało to tak, że mając otwartą stronę z pytaniami starałem się wybrał kilka, które najbardziej wg mnie pasowały do sytuacji. I w miarę zgrabnie łączyć je ze sobą tak żeby jedno wynikało z drugiego.
Jak z kumplem
Dobrze się złożyło bo osobą po drugiej stronie był młody chłopak, który pracował już z frontendem ale dopiero zaczynał z Angularem. W przypadku takim jak mój jest to idealny kandydat bo z jednej strony można o czymś pogadać i zgrabnie przechodzić od tematu do tematu. A z drugiej strony nie ma ryzyka, że będzie się zadawało pytania osobie, która wie więcej od nas. Taka sytuacja nie jest dobra i sam jako potencjalny pracownik też nie chciałbym być przepytywany przez osobę, która wie mniej ode mnie. Bo jak wtedy oceni czy faktycznie dobrze odpowiadam na pytania?
Po serii pytań z Angulara kolega PM zasugerował mi, żeby jeszcze o coś z samego JavaScriptu zapytać. Tutaj na szczęście też miałem jakieś pytania przygotowane. Udało się. Chociaż wiem, że mogłem to zrobić lepiej. Starałem się też nie wprowadzać napiętej atmosfery więc raczej rozmowę prowadziłem jakbym rozmawiał z nowym kolegą z pracy. Mam nadzieję, że kandydatowi to nie przeszkadzało.
Po tym zaczęły się standardowe pytania od PMa, które mnie średnio obchodziły.
Udało się przetrwać. Ale już wiem, że nawet będąc po tej drugiej stronie trzeba zadbać o przygotowanie. Jeśli ktoś wcześniej chodził tylko na spotkania wewnętrzne gdzie panuje luźna atmosfera to musi się skupić żeby przez te pół godziny wyglądać profesjonalnie :P
Ocena
Ale tak naprawdę chyba najtrudniejszą częścią było wystawienie opinii. Zwłaszcza jak na co dzień raczej nie oceniam ludzi, przynajmniej pod kątem umiejętności. Nawet samego siebie bym pewnie nie potrafił jakoś zgrabnie ocenić, a tu od mojej opinii zależy czy firma kogoś przyjmie do pracy.
Ocenienie jest jeszcze trudniejsze kiedy prowadziło się rozmowę po raz pierwszy i po fakcie ma się w głowie, że mogło się jeszcze o coś zapytać albo jakieś pytania poprowadzić inaczej. No ale w końcu jakąś ocenę wystawiłem, nawet pozytywną, bo kandydat odpowiadał sensownie, a jak czegoś nie wiedział to nie kręcił tylko mówił, że nie wie. To lubię, bo najgorzej jak od razu widać, że ktoś nie zna tematu, a próbuje szyć jakieś dziwne historie.
No i tak właśnie wyglądają moje odczucia po pierwszej poprowadzonej rozmowie rekrutacyjnej. Z tego co widzę to na jednej się nie skończy bo druga już była zaplanowana ale kandydat zrezygnował. Ale to dobrze, że mnie biorą. Przynajmniej nauczę się oceniać wiedzę osoby, z którą rozmawiam i sprawnie wyciągać potrzebne informacje.
Chodząc na rekrutację z moim TL czuję się jakby również mnie tam testowali :D
W moim przypadku byłem akurat jedyną osobą techniczną ale myślę, że jakbym był tam z kimś bardziej doświadczonym, jakimś seniorem, to wolałbym się nie odzywać żeby nie wyszło jak mało wiem :D Także to chyba zawsze tak wygląda :D